Perspektywa Amelii.
- Ja na taki koncert? Zwariowałaś!- po tych słowach miałam już pewność, że Paula będzie zapierać się rękami i nogami, tylko po to, by nie pójść ze mną na koncert.
-
Może i tak, ale będzie zajebiście, mówię ci.-czy to brzmiało
przekonująco? Ech... Chyba nie, przede mną długa droga, by ją namówić.
-
Nie pasuję na taki koncert. Jestem zupełnie inna niż ty. Tylko spójrz
na mnie.- zrobiłam to co kazała zrobić mi Paula. Mój wzrok powędrował na
nią i przejechał po jej sylwetce od dołu do góry.
Rzeczywiście, jej styl diametralnie różnił się od mojego. W przeciwieństwie do mnie Paula zawsze była tą idealną: rureczki, sweterki, itp rzeczy. Tą, która bardziej pasowała do życia moich rodziców- wielkich biznesmenów niż ja. Tą, która nigdy nie próbowała się wyróżniać.
-
Możemy iść na zakupy. Kupimy parę ciuchów dla ciebie i wtopisz się w
tłum.- zaproponowałam z entuzjazmem. Byłam gotowa zrobić wszystko,
byleby tylko Paula poszła wraz ze mną na koncert.
- Ale ja naprawdę...- zaczęła stękać brunetka.
- Przestań narzekać. Fajnie jest doznawać nowych doświadczeń, więc idziesz na koncert razem ze mną, zrozumiano?
- Ech... No okej.
W
podziękowaniu za zgodę przyjaciółki na pójście na koncert do samiutkiej
Manufaktury nie tknęłam ani jednego papierosa. Nie ukrywam nie raz mnie
korciło by zapalić, w dalszym ciągu byłam zła na Maksa za jego
szczeniackie zachowanie, ale się powstrzymałam. Ujrzany plakat wywołał
we mnie większą euforię niż jakiś tam Olczak, z którym chcąc nie chcąc i
tak będę zmuszona utrzymywać jakiś kontakt.
[...]
Od
dobrych dwóch godzin chodziłyśmy po całej Manufakturze w poszukiwaniu
odpowiednich ubrań dla Pauli. Przy okazji szukałam czegoś nowego dla
siebie, ale nic nie rzuciło mi się w oczy. A Wiśniewska standardowo była wybredna. Nic kompletnie nic jej się nie podobało, a na ubrania, które jej pokazywałam albo w ogóle nie spoglądała, albo mrużyła oczy i twierdziła, że nie ma zamiaru wyglądać jak koszmar z ulicy Wiązów.
- Mam dość już tych twoich stylów, to nie mój świat.- zaczęła zrzędzić Paula, kiedy po raz nie wiadomo który przemierzałyśmy ten sam sklep w poszukiwaniu ubrań.
- Może wolisz pójść do lumpexu? Tam z pewnością dostaniesz coś, co ci się spodoba.- rzuciłam nieco sarkastycznie, wciąż przeszukując wieszaki z koszulami.
- Tam są czasem lepsze rzeczy niż w tych całych twoich firmówkach, a co najważniejsze można kupić je za nieduże pieniądze.
- Fakt, ale te ciuchy są naprawdę fajne. Gdybyś je przymierzyła, to stwierdziłabyś inaczej.- wyciągnęłam spomiędzy wieszaków kraciastą koszulę w krwistym odcieniu. Do tego jakieś czarne rurki, luźny T- shirt, trampki i zestawienie będzie perfekcyjne. Ewentualnie jakieś beanie, ale Paula nigdy nie wyrazi na nie zgody.
- Przymierzysz?- zapytałam, kiedy już wyjawiłam przyjaciółce własną koncepcję, odnośnie jej stroju na koncert.
- Nie opłaca mi się leźć do przebieralni z jedną koszulą. Poszukajmy czegoś jeszcze, lepiej bym przymierzyła wszystko za jednym zamachem.
Znalazłam ciuchy idealne dla Pauli i o dziwo nie narzekała, że są ble. Popędziła czym prędzej do przymierzalni i siedziała w niej kilkanaście minut, by się w nie przebrać. Kiedy wyszła, jedynym słowem jakie wydobyło się z mojej krtani było "łoooo". Wyglądała naprawdę nieźle, a co najważniejsze inaczej niż zazwyczaj. Ta zmiana była na jej korzyść.
- I jak? Bardzo źle?- zapytała przygryzając jednocześnie wargę. Zawsze to robiła, kiedy się czegoś wstydziła, bądź uważała, że coś do niej nie pasuje.
- Żartujesz?! Jest idealnie!- ostatnie słowa niemalże wykrzyczałam. Nie miałam pojęcia, że mam przyjaciółkę perfekcyjną pod każdym względem, która w dodatku zajebiście wygląda w takich stylówkach.
- W takim razie kupujemy!- zarządziła i skierowała się w kierunku kas.
- Paula, zobacz!- podeszłam do stoiska z biżuterią i różnymi dodatkami- To też by Ci się przydało.
Nie minęła minuta odkąd brunetka towarzyszyła u mego boku, a już ktoś na nas wpadł i popchnął centralnie na oglądane przez nas biżuterie. Rezultatem było to, że całe stoisko zostało rozsypane na podłogę i nikt z wyjątkiem Pauli nie poczuł się, by to posprzątać.
- Paula, zostaw to. Ci imbecyle powinni to posprzątać.- rzuciłam, widząc, że dwóch winowajców nie kwapi się do pomocy.
- My?! Z jakiej racji?!- obruszył się jeden z nich. Brunet.
- To wy kurwa zrobiliście ten syf!
- Lila, uspokój się. Nie rób scen przy ludziach.- prosiła Paula, ale ja i tak nie zwracałam na nią uwagi. W tamtym momencie myślałam tylko o tym jak rozprawić się ze sprawcami tego incydentu.
- Chociaż jedna mądra...- powiedział jakby do siebie ten drugi blondyn. Jeśli miałam tego nie usłyszeć, to coś mu nie wyszło.
- Pieprzone przepraszam na początek by się przydało.
- Lila, daj spokój...- ponawiała swe próby brunetka.
- Nie Paula! To nie może tak być! Ten świat schodzi na psy. Idziemy stąd, śmierdzi tu rozkładającym się mięsem.- rzuciłam posyłając pogardliwe spojrzenie w stronę chłopaków.
- A to?- zapytała bezradnie.
- W dupie z tym, niech oni sobie jakoś radzą.- złapałam przyjaciółkę za rękę i pociągnęłam w kierunku kas. Jakby nie było za zakupy jeszcze nie zapłaciła.
- A co z tym syfem?- zapytał sprzedawca, kiedy Wiśniewska chowała reszty do portfela.
- Pan tych dwóch co tam przy ciuchach się kręcą pogoni. My nie mamy z tym nic wspólnego.- wtrąciłam swoje trzy grosze.
- Ok. Dziękuję bardzo.- odpowiedział mężczyzna przyjemnym uśmiechem.
- Do widzenia.- powiedziałyśmy obie na odchodne i wyszłyśmy ze sklepu. Ostatni raz przekraczając jego próg zwróciłam swój wzrok w kierunku tych dwóch idiotów. Dlaczego to zrobiłam? Sama nie wiem. Poczułam, taką potrzebą... Silną potrzebę, po prostu.
[...]
- Wpadniesz do mnie?- zaproponowałam Pauli, kiedy dochodziłyśmy do naszych domów. Miałam niedosyt po dzisiejszym dniu, z resztą jak zawsze.
- Nie mogę. Muszę w domu pozałatwiać kilka spraw, poza tym z Maksem chciałabym się jeszcze spotkać.
- Rozumiem, to...- zawahałam się, ale tylko na sekundę.- ... do jutra?
- Nie obiecuję. Najwyżej się zdzwonimy.- obdarzyła mnie uściskiem i poszła do domu.
Zrobiło mi się smutno. Miałam potrzebę porozmawiania z Paulą bardzo poważnie. Co więcej nagle poczułam, że powinnam komuś opowiedzieć o tym śnie. Tą osobą miała być ona. Tylko ona zna moje sekrety. A mama? Ona... ona ma mnie w nosie. Nie interesuje się mną, tak już było od zawsze. Mama to maszyna od zarabiania pieniędzy, więc po co jej są dzieci? Jesteśmy dla niej tylko balastem, co bez ogródek nam pokazuje przy każdej nadarzającej się okazji.
- Jest ktoś w domu?- zapytałam gosposi krzątającej się już u progu drzwi w fartuszku.
- Gabi i twoja mama.
- Matka już tu jest?- zapytałam zdziwiona. Zazwyczaj wracała ona do domu z ojcem, praktycznie nigdy sama.
- Ano. Jest bardzo zła, więc na nią uważaj.- ofiarowała mi swoją radę i dalej zajęła się sprzątaniem. Nie miałam potrzeby, aby dłużej z nią konwersować, więc udałam się na górę do pokoju Gabrysi.
- Amelka! Wróciłaś!- usłyszałam radosny krzyk, gdy stanęłam w drzwiach sypialni siostry.
- Witaj kochanie.- zaraz po Gabi odezwała się ma rodzicielka. Dziwne było, że choć trochę czasu poświęciła swojej młodszej córce.
- Amelio. Mam na imię Amelia.- poprawiłam ja.
- Będę zwracać się do ciebie tak, jak mi się podoba. Nie tak jak ty mi każesz.- powiedziała tym razem oschlej.
- A co jeśli ja sobie tego nie życzę? Przykujesz mnie łańcuchami, bo mam swoje zdanie, które wyrażam?- rzuciłam nieco sarkastycznie. Nie miałam za grosz szacunku do tej kobiety.
- Swoje widzi mi się narzucaj ludziom niższego pokroju od siebie.
- Czy ty siebie słyszysz?!- tego już było za dużo. Mówiąc o niższej klasie społecznej ma też na myśli Paulę i Filipa. Przegięła.- W dupie ci się poprzewracało od tych pieniędzy! Wiesz co?! Marzy mi się byś zbankrutowała! Byś wylądowała pod mostem! Byś żebrała! Jesteś bezduszna.- nie wytrzymałam i trzasnęłam drzwiami uciekając do swojego pokoju, do którego nikt nie miał wstępu.
Nie powinnam się awanturować na oczach Gabi, ona za bardzo przeżywa wszystkie takie akcje. Problemem jest to, że kiedy widzę któregoś z rodziców trafia mnie szlag i nie mogę się opanować. Nawet jeśli nie chcę wywoływać awantury, to muszę. Za każdym razem muszę rozładować jakoś napięcie i wzbierający się w moim organizmie wulkan złości, a to jest jedynym rozwiązaniem.
Siedziałam na łóżku próbując się uspokoić oraz starając się wyobrazić sobie co musiała czuć Gabrysia, będąc świadkiem tej wymiany zdań. Empatia nigdy nie była moim asem w rękawie. Rozmyślania przerwała mi właśnie siostrzyczka wchodząc do mojego pokoju.
- Przepraszam.- powiedziała na wstępie, czym kompletnie zbiła mnie z tropu.
- Za co?
- Przeze mnie się pokłóciłaś z mamusią.
- To nie twoja wina, nawet tak nie myśl skarbie.
- Ale na pewno?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się do niej ciepło i wystawiłam ręce przed siebie, czym zachęciłam ją, by do mnie podeszła i się przytuliła.
- Kocham cię.- powiedziałam ściskając jej maleńkie, kruche ciałko. Takie bezbronne.
- Zadzwonisz po Filipa?
- Jeśli chcesz.- sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do mojego chłopaka.
Od autorek: Czy jest tu jeszcze ktoś? Zdajemy sobie sprawę, że długo tutaj nie zaglądałyśmy. Przepraszamy za to. Wydawało nam się, że szkoła średnia nie jest taka trudna do okiełznania. Tymczasem strasznie się myliłyśmy. Masa kartkówek i sprawdzianów nas przerasta. Obiecujemy, że teraz rozdziały będą pojawiać się szybciej.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńNext next ;D
Ja jestem i cierpliwie czekam na każdy rozdział;p
OdpowiedzUsuńNie przejmujcie się, bo rozumiem Was doskonale;/ Sama zaniedbałam swój blog ale już rozdział jest jak coś;p
Fajnie mieć taką siostrę;p
Powiem tylko, że ta "rodzicielka" w pewnych momentach robi się wkurzająca!
Fajny rozdział!
Czekam na next!
Weny<;*
PS W wolnym czasie zapraszam do mnie!;)
Kiedy nowy?
OdpowiedzUsuńMru, nice. Osobiście nie lubię polskich imion, ale nie są aż takie złe, a po za tym można się utożsamiać z postaciami/bohaterami/jak zwał tak zwał. ;)
OdpowiedzUsuńPo za tym trochę za krótko, mówię wam, pisanie krótkich rozdziałów podchodzi pod znęcanie się! D; (Czemu nikt mnie nie słucha…?)
Za dużo dialogów, za mało opisów. Spróbuj udekorować swoje opowiadanie opisami, a będzie dobrze. Ja sama próbuje pisać bardzo dużo opisów, a troszkę mniej dialogów. O wiele przyjemniej się to czyta, ponieważ możesz sobie wyobrazisz pewne zdarzenia, które się ukazują, a w dialogach nie bardzo. To krótki rozdział nie jest, ja dłuższych nie mogę czytać, bo mam strasznie mało czasu ;/. Dialogi są bardzo fajne, tylko nie które są trochę puste, ale nie przejmuj się u mnie też takie są i dlatego nad tym pracuje cały czas. Nie wiem czy uznasz to za dobry czy też zły komentarz, ale wyraziłam swoją własną opinie, mam nadzieję, że się za to nie pogniewasz. Oczywiście nie jestem wielkim znawcą, ale po prostu te błędy przynajmniej u mnie widać jak się czyta. Może to tylko ja tak to zinterpretowałam?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Amy ;)
Jakbyś miała czas zapraszam do siebie:http://melodie-serc.blogspot.com/
Wspaniały rozdział. Przeczytałam wszystkie i jestem zachwycona. Opowiadanie jest takie realne, życiowe. Na pewno będę tu wpadać i z chęcią czytać. I tak na koniec Wam powiem, że liceum to jest jeszcze nic. Ja jestem na drugim roku studiów i to dopiero jest kosmos. Można się wszystkiego spodziewać na każdych zajęciach, wykładowcy nie są tak mili jak nauczyciele w szkole. Ale jakoś da się wytrzymać. Dobra, znowu się za bardzo o swoich sprawach rozpisałam :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :*
opis fabuły bardzo mnie zachęcił i czekam na dalszy ciąg, dziewczyny!! :) bardzo fajnie piszecie, macie wyjątkowy styl pisania :) taki dowcipny, ale i inteligentny oraz ciekawy. Super się czyta Wasze teksty! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, bo jestem ciekawa tego koncertu :)
OdpowiedzUsuńRodział fajny : ). Szkoda mi tej malutkiej, niepotrzebnie się obwinia. To nie jej wina, że w domu wywiązują się kłótnie tylko matki, która uważa się lepsza od wszystkich.
OdpowiedzUsuń